książki
Kupując książki w Internecie, czytając recenzje w gazetach i czasopismach interesujących mnie tomów, zawsze odruchowo sprawdzam najpierw ilość stron. To silniejsze ode mnie, już tak mam. I im wyższą liczbę widzę, tym bardziej jestem zdopingowany do zdobycia tej pozycji i zanurzenia się w lekturze. „Łaskawe” Littella to jedna wielka przygoda, mogłaby trwać dłużej. Przede mną lektura „Życia i losu” Grossmana. Już sam rzut oka na tę „cegłę” zapowiada piękne jesienne dni. Nieumiejętność czytania ze zrozumieniem?
Historia książek
Lęk przed książką. Bez wątpienia istnieje coś takiego. Czy przed grubą? Nie wiem, może, dużo zależy od przełamania lęku pierwszego, no i od oczekiwań, zainteresowań, intelektu. Gruba i historyczna jest powieść Oblężenie Reverte, świetna, lekka lektura. Do jakich wniosków to prowadzi? Mam lęk przed grubą książką, chociaż takie np. Księgi Jakubowe, przeczytałem dwa razy pod rząd, leżąc na szpitalnym łożu. Zginając odpowiedni nogi, które pełniły funkcję pulpitu. Kilka dni temu zmogłem „Himmlera” wydanego przez Prószyński i S-ka. Gruba okładka, stron prawie tysiąc. Ciężar tej książki równy chyba ciężarowi hitlerowskiej okupacji w Polsce. Kupiłem ją w sieci, zaś w księgarni mając okazję ocenić jej wagę prawdopodobnie zrezygnowałbym z zakupu. Poza tym książka napisana bez swady, nudnym akademickim stylem. Na dodatek jakaś autorska odmiana nazwy hitlerowskiej tajnej policji; Gestapo, Gestapa, Gestapy.